LAKIERY HYBRYDOWE VICTORIA VYNN - RECENZJA

Hej!

   Jeśli czytacie mojego bloga trochę dłużej, pewnie wiecie, że jestem fanką manicure hybrydowego. Ostatnio na pewien czas postanowiłam dać paznokciom odpocząć od lakierów i przeszłam małą kurację odbudowującą - po tym, jak odzyskały swoją "formę", wzięłam się za testowanie lakierów amerykańskiej marki Victoria Vynn, którą całkiem niedawno poznałam i która prowadzi dystrybucję w także w naszym kraju. Byłam bardzo ciekawa tych lakierów - czytałam też sporo pozytywnych recenzji na innych blogach na temat tej firmy. Zaczynamy!


    Do przetestowania otrzymałam trzy piękne kolory, w tym jeden, który uwielbiam - czerwony. Postanowiłam więc, że na pierwszy ogień pójdą lakiery nr 123 oraz właśnie czerwony, nr 120. Ostatni, którego jeszcze nie używałam (ale nie mogę się już tego doczekać) to nr 124, jasny niebieski. Oprócz tego otrzymałam także bazę i top. Są to produkty dedykowane stylistom paznokci i przeznaczone do pracy z produktem w salonie - ale nie tylko - ja pracuję z nimi w domu i nie mogę narzekać :) o tym będzie niżej. Bardzo serdecznie zachęcam Was do odwiedzenia strony Victoria Vynn (KLIK) , a także Facebook'a Victoria Vynn :) 

  Jeśli chodzi o kolory - są one dokładnie takie, jak na zakrętkach. Jeśli ktoś ma styczność z lakierami hybrydowymi ten wie, że często zdarza się, że kolory w rzeczywistości różnią się od tych, które są czy to na stronie internetowej, czy na opakowaniu. Kolejną zaletą jest to, że bardzo wygodnie się je nakłada. Nie rozlewają się na wszystkie strony, jak to czasami ma miejsce (i zanim włożysz dłoń do lampy, lakier zdąży już "zejść" z brzegów - wiecie, o co mi chodzi? :)). Jeśli chodzi o ilość potrzebnych warstw - tutaj zależy, jaki mamy odcień. Tego mocnego, lekko krwistego czerwonego położyłam dwie warstwy, ale już jedna nawet dobrze kryła. No, ale ja wolałam mocniejszy efekt. Co do drugiego koloru - jasnego beżowego - mam tutaj 3 warstwy. Tak to z jasnymi już jest, że trzeba poświęcić im trochę więcej czasu :) 

   Z lakierów jestem zadowolona. Jeśli chodzi o trwałość, wszystko zależy od tego, na ile starannie zrobimy manicure. Ja się zawsze łapałam na tym, że warstwy były po prostu za grube, szybko również zdarzało mi się je zdzierać - tym razem dałam cieniutkie warstwy i trzymają się już ponad tydzień (i nie zanosi się, aby mi się chciały zedrzeć :D). Polecam :) 


Dziękuję, że jesteście. 

Buziaki,
Kats. 

CONVERSATION

9 komentarze:

Byłoby mi bardzo miło, gdybyście wyrazili swoją opinię. A jeśli blog Wam się podoba, może dodacie do obserwowanych? :)
ZAPRASZAM RÓWNIEŻ NA FANPAGE

Back
to top