Hej!
Jak mija Wam weekend? Ja swój zaczęłam aktywnie - wczoraj po południu wybrałam się na siłownię, wcześniej miałam do załatwienia kilka spraw. Piątek zleciał mi bardzo szybko. Kilka dni temu miałam okazję odwiedzić Gabinet Kosmetyczny VESSNA. Przyznam, że nie mogłyśmy "lepiej" trafić z terminem, ponieważ akurat w tym okresie stan mojej skóry nieco się pogorszył i wizyta u kosmetyczki była tym, czego potrzebowałam. Panią Paulinę odwiedziłam pierwszy raz - i praktycznie od razu przestałyśmy sobie "paniować" - ja się stałam dla niej Agnieszką, a ona - Pauliną. Jest niezwykle sympatyczną, pełną pozytywnej energii osobą, z którą od razu znalazłam wspólny język - myślę, że jest to bardzo ważne zwłaszcza, że jednym z celów wizyt u kosmetyczki jest to, aby się zrelaksować i czuć komfortowo - nigdy odwrotnie. Pierwsze wrażenie po wejściu do gabinetu? "Cholera, jak tu ładnie!". Mimo tego, że pomieszczenie nie było jakieś olbrzymie, kolory i cały wystrój sprawiały wrażenie, że jest ono większe niż w rzeczywistości. Oczywiście nie jest też maleńkie - można się w nim swobodnie poruszać, a duża ilość profesjonalnego sprzętu, kosmetyków i klimatycznych ozdób znalazła swoje miejsce idealne. Paulina przywitała mnie pyszną, zieloną herbatą, a także miłą rozmową, dzięki której naprawdę poczułam, jakbym znała ją kilka dobrych lat :) kiedy przeszłyśmy do pielęgnacji, odprężyłam się i wiecie, co? Dawno nie czułam się tak zrelaksowana. W dalszej części posta opiszę Wam, w jaki sposób Paulina zadbała o moją twarz. Jako, że od razu rzuciły mi się w oczy wiszące dumnie na ścianie certyfikaty ukończenia kursów z różnych dziedzin kosmetyki - mogłam być spokojna - wiedziałam, że mam do czynienia z wykwalifikowaną osobą.
Na samym początku dowiedziałam się sporo interesujących informacji o mojej skórze. O tym, że ma ona pewne skłonności "trądzikowe", wiedziałam co prawda już dawno, ale Paulina doradziła mi, co powinnam z nią robić, czego nie. Oczyściła mi dokładnie twarz wodą różaną - chociaż przed wyjściem z domu byłam święcie przekonana, że bardziej, niż sama oczyściłam, już się nie da - a następnie wykonała peeling kawitacyjny. Jest to zupełnie nieinwazyjna, nowoczesna metoda głębokiego oczyszczania skóry. Zabieg jest bezbolesny i bezpieczny - osobiście dla mnie był bardzo przyjemny, zwłaszcza mgiełka, którą czułam na twarzy. Peeling kawitacyjny nie ma nic wspólnego z powszechnie znanym peelingiem - po którym skóra często jest podrażniona czy zaczerwieniona. Tutaj nic takiego nie miało miejsca. Paulina zrobiła mi również masaż twarzy i dekoltu na specjalnym kremie, aby rozgrzać i przygotować skórę na przyjęcie substancji aktywnych. Zawsze podziwiałam osoby, które się nim zajmują - to wbrew pozorom naprawdę trudne zadanie, wymagające precyzji i dokładności. Kolejnym etapem było nałożenie serum co cery trądzikowej, a ostatnim maseczka z zielonej glinki, która jest idealną opcją dla mojej cery. O samej glince będzie na pewno osobny post, jednak mogę powiedzieć, że po jakichś 15 minutach leżenia "wysmarowana zielonym błotem" czułam, że skóra jest bardziej napięta, a w dotyku gładsza. Podczas zabiegu byłam totalnie odprężona i zrelaksowana.
Po zabiegach pielęgnacyjnych przyszedł czas na makijaż. Jeśli chodzi o mój codzienny make up, nie jest on niczym skomplikowanym - podkład, róż, kredka do oczu, brwi, tusz do rzęs, ewentualnie cień. Gdy skóra wymaga trochę więcej "pokrycia", używam też korektora - i, co najlepsze, zajmuje mi on jakieś... 10 minut? Kiedy nie wychodzę w ogóle z domu, zupełnie pomijam punkt "makijażowy" w planie dnia, a po powrocie np. z uczelni czy z pracy od razu go zmywam. Tym razem, po powrocie z salonu Pauliny, po prostu NIE MOGŁAM zmyć go, kiedy wróciłam z salonu - zwyczajnie było mi szkoda :) zdecydowałyśmy się na delikatny, codzienny makijaż i powiem Wam, że czułam się w nim znakomicie. Ukryć moje cienie pod oczami to nie lada wyzwanie - cóż, taki typ urody. Nawet tata w domu powiedział: "Aga, co ty tak jakoś inaczej wyglądasz"? To prawda - bez dolnej kreski, za to z idealnie równiutką, pociągniętą "w górę" eye-linerem górną kreską wyglądałam nieco inaczej, niż zazwyczaj. Przekonałam się też, że fioletowy dzień nie jest zarezerwowany tylko na imprezy, ale także na co dzień i... że nawet mi on pasuje! Makijaż naprawdę potrafi zdziałać cuda - ja chyba częściej będę malować się w ten sposób - oczywiście 100x mniej profesjonalnie. Poniżej zdjęcia "przed" i "po". Co myślicie?
Po zabiegach pielęgnacyjnych przyszedł czas na makijaż. Jeśli chodzi o mój codzienny make up, nie jest on niczym skomplikowanym - podkład, róż, kredka do oczu, brwi, tusz do rzęs, ewentualnie cień. Gdy skóra wymaga trochę więcej "pokrycia", używam też korektora - i, co najlepsze, zajmuje mi on jakieś... 10 minut? Kiedy nie wychodzę w ogóle z domu, zupełnie pomijam punkt "makijażowy" w planie dnia, a po powrocie np. z uczelni czy z pracy od razu go zmywam. Tym razem, po powrocie z salonu Pauliny, po prostu NIE MOGŁAM zmyć go, kiedy wróciłam z salonu - zwyczajnie było mi szkoda :) zdecydowałyśmy się na delikatny, codzienny makijaż i powiem Wam, że czułam się w nim znakomicie. Ukryć moje cienie pod oczami to nie lada wyzwanie - cóż, taki typ urody. Nawet tata w domu powiedział: "Aga, co ty tak jakoś inaczej wyglądasz"? To prawda - bez dolnej kreski, za to z idealnie równiutką, pociągniętą "w górę" eye-linerem górną kreską wyglądałam nieco inaczej, niż zazwyczaj. Przekonałam się też, że fioletowy dzień nie jest zarezerwowany tylko na imprezy, ale także na co dzień i... że nawet mi on pasuje! Makijaż naprawdę potrafi zdziałać cuda - ja chyba częściej będę malować się w ten sposób - oczywiście 100x mniej profesjonalnie. Poniżej zdjęcia "przed" i "po". Co myślicie?
Powyżej zdjęcia, które wspólnie zrobiłyśmy - tak prezentuje się salon, sprzęt, oraz my - oczywiście nie oddają klimatu w 100%, ale można powiedzieć, że to taki mały "kawałeczek" :) jak pewnie zauważyliście - na jednym ze zdjęć znajdują cię certyfikaty ukończenia różnych kursów kosmetycznych (jeszcze z nazwiskiem panieńskim :)) - bo Paulina, oprócz pielęgnacją twarzy, zajmuje się także manicure, pedicure, makijażem permanentnym przedłużaniem rzęs, depilacją, a także zabiegami - m.in. mikrodermabrazją i mezoterapią bezigłową. Z wielką przyjemnością mogę polecić usługi kosmetyczne VESSNA - nieczęsto spotyka się osobę tak zaangażowaną w swoją pracę i pasję!
Tutaj możecie zobaczyć bloga: Wyznania kosmetyczki
oraz polubić Facebooka: Paulina Ostrowska - wizaż, makijaż permanentny, kosmetyka
Jeśli będziecie w Szczecinie lub okolicach, gorąco polecam odwiedzić salon Pauliny!
Buziaki,
Tutaj możecie zobaczyć bloga: Wyznania kosmetyczki
oraz polubić Facebooka: Paulina Ostrowska - wizaż, makijaż permanentny, kosmetyka
Jeśli będziecie w Szczecinie lub okolicach, gorąco polecam odwiedzić salon Pauliny!
Buziaki,
Kats.
Ale tam pięknie! :) Naprawdę, uwielbiam takie zabiegi, w przyszłym tygodniu jestem zaproszona do Wrocławia :) Ślicznie wyglądasz, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWidać, że zabieg przyniósł efekt. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
super wyglądasz w tym nowym makijażu! :)
OdpowiedzUsuńteż dziś siedziałam z glinką, ale niebieską :P małe spa :)
ooo taki relaks by mi się przydał :) naprawdę jest to świetna sprawa, czytając Twoją opinię :) ja niestety nigdy nie miałam okazji na takie odprężenie.. a makijaż naprawdę ładnie wygląda i pasuje do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńsuper wygladasz:) zazdroszcze :)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci pasuje ten makijaż, faktycznie inaczej, nawet lepiej!
OdpowiedzUsuńOjjj mi by się przydała wizyta u kosmetyczki ale nie mogę sobie na razie pozwolić więc zostaje mi domowe spa:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Super post! ;)
OdpowiedzUsuń______________________
PERSONAL STYLE BLOG
http://evdaily.blogspot.com
Nie wiem, co mnie bardziej zachwyca, piękne zdjęcia w poście czy to, jak dużo dał Ci ten zabieg :) Chyba pora zadbać o cerę :)
OdpowiedzUsuńCudowne miejsce , wyglądasz super!:)
OdpowiedzUsuńSuper post, zazdroszczę Ci tej pielęgnacji. Pozdrawiam. Buziaki
OdpowiedzUsuńNo to miałaś fajny dzień. :D
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie Ci w tym makijażu!
http://fallenna.blogspot.com
Niestety kompletnie nie moje okolice aczkolwiek lubię takie wizyty u kosmetyczki :)
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia(zresztą jak zawsze) Super że się odstresowałaś:)
OdpowiedzUsuńSuper tam jest, tak przytulnie! :)
OdpowiedzUsuńPoszłabym na taki relaks! :D
mybeautifuleveryday.blogspot.com
Fajny i przydatny post dla osob, które myślały o takiej wizycie :)
OdpowiedzUsuńnatuuuu-blog.blogspot.com
Świetna rzecz :) ile zapłaciłaś za taką wizytę?
OdpowiedzUsuńJa niebardzo przepadam za takimi wizytami. Naleze do osob, ktore nie lubia, gdy narusza sie ich przestrzen osobista :P
OdpowiedzUsuńŚwietny blog ;)! Sama kiedyś miałam obawy co do wizyt u kosmetyczki w takich sprawach i muszę powiedzieć, że od teraz nie mam praktycznie żadnych problemów ze skórą na twarzy, więc jeżeli ktoś ma obawy czy iść czy nie iść, powiem tak, warto ;)!
OdpowiedzUsuńPodczas wizyt w gabinetach pamiętajcie o sprawdzeniu jakości nie tylko usług, ale też miejsca. Sanepid jasno określa co powinno być w gabinetach, na przykład autoklawy, czy inne przyrządy do sterylizacji. Pamiętajcie- higiena na pierwszym miejscu!
OdpowiedzUsuńWiele kobiet boi się pierwszej wizyty u kosmetyczki, muszę przyznać, że ja też się trochę obawiałam. Warto wcześniej zrobić dobry research, popytać koleżanki i poczytać opinie w internecie. Ja tak trafiłam do salonu https://www.beata-permanent.pl/. Byłam już kilka razy i jestem póki co zadowolona.
OdpowiedzUsuń