Hej!
O dodatkach do żywności możnaby napisać książkę. Ewentualnie dwie. No, może kilka tomów. I jeśli mielibyśmy opisywać każdy z nich po kolei, to przypuszczam, że nawet autorom by się odechciało. Bo po pierwsze: kto by to czytał? Po drugie: tylko zniechęciliby ludzi. No właśnie. Do tego posta zainspirowały mnie niedawne zakupy w markecie jednej z popularnych sieci. W poszukiwaniu dobrej drożdżówki trafiłam na ten okaz. Jako, że będąc dzieckiem uwielbiałam bułki z nadzieniem jogurtowym, byłam ciekawa co znajdę w tej. Pewnie zdziwicie się, ale... nie znalazłam nic, a przynajmniej w tamtej chwili nie mogłam rozszyfrować składu. Dlaczego? Już mówię, a w zasadzie pokazuję.
Nie wiem naprawdę, co strzeliło do głów producentom tego wypieku, żeby przyczepić karteczkę ze składem. Fajnie, że nie chcieli, aby klient czuł się oszukiwany. Brawa za odwagę! Tylko... Dlaczego na etykietce roi się od "E, E, E" i przedziwnych skrótów? Przyznam, że miałam problem z rozszyfrowaniem samych skrótów typu "pr. wypr. w pr.", "des. do. ub", chyba znaleźć oznaczenia dodatków to już mniejszy problem. Jedyne słowa napisane w całości to "wyrób z ciasta drożdżowego", "z ciasta głęboko mrożonego" i nazwa producenta. Pierwsza myśl była taka: po kiego grzyba pisali w ogóle ten skład? Chyba po to, żeby zamącić w głowe klientom i zniechęcić do zakupu. Prawie nikt nie zna tych oznaczeń, więc nie lepiej byłoby napisać "wyrób pełen chemicznych dodatków"? Druga myśl taka: no okej, tylko skoro to drożdżowe, to gdzie te drożdże są? Tajemnicze sformułowanie: "miesz. do pr. ciast dr.". Mieszanka do produkcji ciast drożdżowych, czyli konkretów brak, a kto wie, co w tej mieszance jest. "Czytajcie dalej", a zobaczycie o co chodzi!
No ale, rozłóżmy bułeczkę na czynniki pierwsze. Bo wzięłam, zjadłam i taka zła nie była. To może jednak nie jest tak źle? Czy te dodatki mimo, że brzmią przerażająco, w rzeczywistości sa aż takie złe?
- mąka pszenna
- nadzienie (25%)- fakt, było go sporo. Powinno być jogurtowe, ale patrzymy dalej. W skład jego wchodzą:
- woda,
- utwardzony tłuszcz roślinny- wspominałam przy innej okazji, że tłuszcze utwardzone to ogromne świństwo, zawierają izomery trans szkodliwe dla naszego zdrowia (post bardziej szczegółowy na pewno się pojawi)
- cukier biały
- mleko
- emulgator E427b- mono i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem mlekowym- syntetyczne, ale uznane za nieszkodliwe emulgatory i stabilizatory.
- lecytyna sojowa- naturalny emulgator, tutaj na szczęście producent nie wprowadza nas w błąd :) ponadto jest dobrym źródłem fosfolipidów, inozytolu i choliny, które wpływają pozytywnie na nasza wątrobę, mózg i układ nerwowy, pamięć, nastrój, w okresie ciąży- na rozwój płodu i mnóstwo innych "akcji" organizmu. PLUUUUS!- E472e- mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych (estryfikowane kwasem mono- i diacetylowinowym). Brzmi ciężko? A jednak nie są szkodliwe. Trawione tak samo, jak pozostałe tłuszcze w naszym organizmie.
- E420ii- syrop sorbitolowy- jest naturalną słodzącą substancją w czereśniach czy jabłkach i w zasadzie nie jest szkodliwy. Trawi się w organizmie nieco gorzej i u osób wrażliwych na ten składnik może powodować biegunki, dlatego mimo braku szkodliwości jednak bym uważała :)
- E460i- celuloza mikrokrystaliczna- wypełniacz, zagęstnik i przeciwzbrylacz. stosowany często przy niskokalorycznych produktach. Podobno nie ma wyznaczonego maksymalnego poziomu spożycia, znaczy to, że nie jest szkodliwa.
- E466- karboksymetyloceluloza- podobne zastosowanie, jak powyżej. jest dodatkiem do chipsów, fast food'ów i innych takich. Do słodkich bułek jak widać też. Może powodować zaparcia, biegunki, problemy jelitowe i chociaż nigdzie nie ma podanej dopuszczalnej dawki- jedząc w przydrożnych fast food'ach jelitowe rewelacje gwarantowane. Dodają do nich naprawdę spore ilości...
- sól
- aromat
- barwnik E160a- mieszanina karotenów- a więc spokojnie, tylk natura.
KREM W PROSZKU: (nadal jesteśmy przy nadzieniu!)
- cukier
- skrobia modyfikowana E1414- acetylowany fosforan diskrobiowy-
modyfikacje skrobi poprawiają jej rozpuszczalność i ogólne właściwości "poprawiające" trwałość produktu, ale nie jestem przekonana, na ile takie przemiany skrobi mogą wpływać na metabolizowanie jej w organizmie. Podejrzewam, że jest ono trochę utrudnione.
PREPARAT MLECZNO- TŁUSZCZOWY W PROSZKU:
- serwatka- naturalne białko mleka, baaardzo lekkostrawne
- białka mleka- tutaj pewnie kazeina, białko mleka wykrozystywane dużo szerzej w przemyśle
- tłuszcze roślinne utwardzone- pisałam na ten temat, syf jakich mało
- E471- emulgator- mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych (podobna sprawa, jak przy E472)
PREPARAT MLECZNO- TŁUSZCZOWY W PROSZKU:
- serwatka- naturalne białko mleka, baaardzo lekkostrawne
- białka mleka- tutaj pewnie kazeina, białko mleka wykrozystywane dużo szerzej w przemyśle
- tłuszcze roślinne utwardzone- pisałam na ten temat, syf jakich mało
- E471- emulgator- mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych (podobna sprawa, jak przy E472)
- E341- fosforany wapnia- regulator kwasowości- mimo, że występuje naturalnie w owocach i warzywach, to na skale przemysłową robiony jest... przemysłowo, no. Ale nie bójcie się, krzywdy Wam nie zrobią, a wręcz przydadzą się dla mocnych kości!
- "PR. WYPR. W PR."- eee? Produkt wyprodukowany w proszku? Proszek wyprodukowany w produkcie? Nie mam pomysłu, jak by to wytłumaczyć. Może wiecie? W każdym razie- coś w nadzieniu.
W każdym razie zawiera:
- syrop glukozowy- jeden z głównych sprawców otyłości, cukrzycy typu ll i wielu chorób!
- utwardzony tłuszcz roślinny
- E472a- emulgator- mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych (byyyły :))
- E322- lecytyna. Pisałam wyżej, samo dobro :)
- kazeina, serwatka
- cukier
- E160a- mieszanina karotenów, w tym beta-karoten. To, co w marchewce, prekursor witaminy A, więc możemy bez obaw go spożywać i wyjdzie nam jeszcze na dobre :)
- mleko pełne w proszku- o nim krążą różne legendy
- E401 i E 407- zagęszczające. Alginian sodu i karagen- o ile o pierwszym nie znalazłam danych o szkodliwości, o tyle karagen jest coraz częściej potępiany za prawdopodobne prowadzenie do wrzodów układu pokarmowego, a w nadmiarze podobno jest rakotwórczy.
- aromat
- sól
-regulator kwasowości E270- kwas mlekowy. Nie jest szkodliwy w produktach spożywczych, najlepiej przyswaja się w formie L, natomiast w formie D gorzej. Nie powinniśmy podawać go niemowlętom, gdyż go nie trawią. Ale my jak najbardziej :)
- E101- groźnie? To tylko ryboflawina, witamina B2, także bez obaw!
- E160a (ii)- beta karoten, wspominany wcześniej.
- woda
Poza tym w skład naszej bułki wchodzą też jaja, mieszanka do produkcji ciast drożdżowych (ciekawe ile drożdży w tym), białko jaja w proszku, E472 i E471- mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, lecytyna, glukoza, serwatka w proszku, E450- spulchniacze (difosforany). Produkt z ciasta głęboko mrożonego.
Ostatni akapit chyba brzmi najbardziej ludzko, dotyczy w sumie samego ciasta, ale tak przewijam i przewijam w górę i... przestaję się dziwić, dlaczego wszystko jest napisane takimi skrótami i oznaczeniami "E". Ale i tak to zniechęca. Samo czytanie. Czy w takim razie zmarnowałam 3 godziny na pisanie posta? Ależ SKĄD. Przynajmniej wiem ja (i wiecie Wy, o ile dotrwaliście), że niekażde E to zbrodnia, jedne są wręcz zdrowe, inne nie wpływają na nasz organizm, ale sa potrzebne by produkt był trwały. Dorzucam notkę o tym, czym są emulgatory i stabilizatory, bo same nazwy większość osób odrzucają. Emulgatory zapewniają powstanie i utrzymanie emulsji, czyli układu dwóch różnych faz- np. tłuszczu i białka, bez nich całość by się rozwarstwiała i na przykład w mleku tłuszcz unosiłby się na powierzchni produktu, zamiast być fajnie rozłożonym po całości. Emulgatorem naturalnym jest np. lecytyna, ale stosowane są także syntetyczne, np. właśnie glicerydy kwasów tłuszczowych (nieszkodliwe). Emulsją jest wspomniane mleko, majonez, śmietana, masło, różne dressingi. Stabilizatory? Utrzymują stabilność, przedłużają trwałość produktów. W zasadzie funkcja nieco podobna, ale dotyczy nie tylko emulsji. Zapobiega zmianom właściwości, składników, także są potrzebne- byle tylko nie szkodziły.
- "PR. WYPR. W PR."- eee? Produkt wyprodukowany w proszku? Proszek wyprodukowany w produkcie? Nie mam pomysłu, jak by to wytłumaczyć. Może wiecie? W każdym razie- coś w nadzieniu.
W każdym razie zawiera:
- syrop glukozowy- jeden z głównych sprawców otyłości, cukrzycy typu ll i wielu chorób!
- utwardzony tłuszcz roślinny
- E472a- emulgator- mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych (byyyły :))
- E322- lecytyna. Pisałam wyżej, samo dobro :)
- kazeina, serwatka
- cukier
- E160a- mieszanina karotenów, w tym beta-karoten. To, co w marchewce, prekursor witaminy A, więc możemy bez obaw go spożywać i wyjdzie nam jeszcze na dobre :)
- mleko pełne w proszku- o nim krążą różne legendy
- E401 i E 407- zagęszczające. Alginian sodu i karagen- o ile o pierwszym nie znalazłam danych o szkodliwości, o tyle karagen jest coraz częściej potępiany za prawdopodobne prowadzenie do wrzodów układu pokarmowego, a w nadmiarze podobno jest rakotwórczy.
- aromat
- sól
-regulator kwasowości E270- kwas mlekowy. Nie jest szkodliwy w produktach spożywczych, najlepiej przyswaja się w formie L, natomiast w formie D gorzej. Nie powinniśmy podawać go niemowlętom, gdyż go nie trawią. Ale my jak najbardziej :)
- E101- groźnie? To tylko ryboflawina, witamina B2, także bez obaw!
- E160a (ii)- beta karoten, wspominany wcześniej.
- woda
Poza tym w skład naszej bułki wchodzą też jaja, mieszanka do produkcji ciast drożdżowych (ciekawe ile drożdży w tym), białko jaja w proszku, E472 i E471- mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, lecytyna, glukoza, serwatka w proszku, E450- spulchniacze (difosforany). Produkt z ciasta głęboko mrożonego.
Ostatni akapit chyba brzmi najbardziej ludzko, dotyczy w sumie samego ciasta, ale tak przewijam i przewijam w górę i... przestaję się dziwić, dlaczego wszystko jest napisane takimi skrótami i oznaczeniami "E". Ale i tak to zniechęca. Samo czytanie. Czy w takim razie zmarnowałam 3 godziny na pisanie posta? Ależ SKĄD. Przynajmniej wiem ja (i wiecie Wy, o ile dotrwaliście), że niekażde E to zbrodnia, jedne są wręcz zdrowe, inne nie wpływają na nasz organizm, ale sa potrzebne by produkt był trwały. Dorzucam notkę o tym, czym są emulgatory i stabilizatory, bo same nazwy większość osób odrzucają. Emulgatory zapewniają powstanie i utrzymanie emulsji, czyli układu dwóch różnych faz- np. tłuszczu i białka, bez nich całość by się rozwarstwiała i na przykład w mleku tłuszcz unosiłby się na powierzchni produktu, zamiast być fajnie rozłożonym po całości. Emulgatorem naturalnym jest np. lecytyna, ale stosowane są także syntetyczne, np. właśnie glicerydy kwasów tłuszczowych (nieszkodliwe). Emulsją jest wspomniane mleko, majonez, śmietana, masło, różne dressingi. Stabilizatory? Utrzymują stabilność, przedłużają trwałość produktów. W zasadzie funkcja nieco podobna, ale dotyczy nie tylko emulsji. Zapobiega zmianom właściwości, składników, także są potrzebne- byle tylko nie szkodziły.
Nie dajmy się zwariować i... niech nasza świadomość rośnie :)
Dla zainteresowanych, listę E-dodatków znajdziecie tutaj: TUTAJ
Buziaki,
Dla zainteresowanych, listę E-dodatków znajdziecie tutaj: TUTAJ
Buziaki,
Kats.
Wow nieźle sie rozpisałaś:D Też zawsze mam problem z rozczytanie składu, czasami to jakbym czytał jakieś chińskie słowa:) A to zdjecie które wstawiłaś to normalnie mnie rozbawiło:D Nic kompletnie nie da się przeczytać:D Dzięki że rozwiałaś moje wątpliwości:)
OdpowiedzUsuńhttp://freshisyummy.blogspot.com/2014/09/forever-young.html
super post :-)
OdpowiedzUsuńWlasnie slyszalam kiedys, ze te E to same sztuczne konserwanty..:)
OdpowiedzUsuńDzieki za tak swietny post :)
Aniu, źle słyszałaś :) przeczytaj dokładnie wpis!
UsuńBardzo przydatny post kochana, od dawna unikam tych składników, zwłaszcza syropu glukozowo fruktozowego i trąbię o tym swoim córkom. ;) Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńJaka kochana, że zrobiła taki mądry post : *
OdpowiedzUsuńZapraszam http://soundingswallow.blogspot.com
zawsze mnie ciekawily te E itd.. bo wiedziałam że nie wszystkie sa takie straszne ;')
OdpowiedzUsuńświetny post :)
OdpowiedzUsuńprzydatny post ;)
OdpowiedzUsuńOch, a ja ciemnota nie wiedziałam połowy rzeczy, dzięki za tak pomocny post ;)
OdpowiedzUsuńgdybym zobaczyła skład tej bułeczki, to bym sobie ją podarowała :D myślę, że lepiej takie rzeczy kupować w piekarniach, na pewno są mniej nafaszerowane :)
OdpowiedzUsuńpolecam też aplikację e-food, zawsze można mieć pod ręką i sprawdzić, czym jest dane E :)
Zgadzam się, że nie wszystkie "E" to chemia, ale ta "drożdżówka" to okropna syfioza ;)
OdpowiedzUsuńA ciasto głęboko mrożone to zmora naszych czasów, niestety już większość pieczywa też jest w ten sposób robiona :(
niestety u większości produktów bywa sama chemia. Ale co możemy na to poradzić? Chyba nic. Super post, baardzo przydatny! Niech ludzie czytają takie rzeczy i uświadamiają się :)
OdpowiedzUsuńhttp://derniere-danse-me.blogspot.com/
mozemy np nie kupowac takich produktów:) jest jedzenie bez chemii lub z jej niewielka iloscią trzeba tylko dobrze wybrac:) a akurat wspomniana wyzej drozdzówka nie jest produktem bez którego nie mozna sie obejsc lub nie mozna zrobic samemu:)
Usuńwlasnie, wszystkie ksiazki o zdrowym odzywianiu radza nie jesc produktow, ktorych skladu nie rozumiemy, lub ktore maja wiecej niz 5 skladnikow (czyli wysoko przetworzonych). Jezeli mamy ochote na lamigowki, warto sobie kupic krzyzowki :) Im mniej przetworzony product, tym bardziej naturalny. Dodam, ze maka pszenna to rowniez wysokoprzetworzony product w dzisiejszych czasach (,,Dieta bez pszenicy''), warto czerpac od dietetykow!
UsuńBardzo mądry post, z przyjemnością się czytało i trochę się dowiedziałam :) Chciałam jeszcze napisać, że bardzo podoba mi się ta seria wpisów na Twoim blogu!
OdpowiedzUsuńFajnie, że piszesz na takie tematy:)Bardzo ciekawy post. Sama nie mam pojęcia na temat tych wszystkich "E..." które widzę na produktach;)
OdpowiedzUsuńja jak czasami przeczytam skład produktu to całkowicie odechciewa mi się go kupować.. :)
OdpowiedzUsuńświetny,przydatny post!
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy post :)
OdpowiedzUsuńprzydalaby mi sie taka sciaga na zakupach, co brac, a czego nie ;)
Ja właśnie staram się zdrowo odżywiać (nie mówię że mi to wychodzi ;d) ale post super!
OdpowiedzUsuńbardzo podobają mi się posty tego typu ! :) / jeśli masz ochotę zapraszam do wzięcia udziału w konkursie http://nad-przepascia.blogspot.com/2014/08/31082014-something-for-you.html
OdpowiedzUsuńBardzo przydatny post :)
OdpowiedzUsuńhttp://perfectly-fashionable.blogspot.com/
Cześc :D przeprasza, że nie na temat postu, ale w poniedziałek jade 1 raz do Szczecina zawiesc papiery na uczelnie i zostane pare dni. Co warto zobaczyc w Szcecinie, gdzie sie wybrac ? Twoja czytelniczka Ola :*
OdpowiedzUsuńHej! Koniecznie odwiedź Wały Chrobrego (z nich jest super widok na Odrę i nabrzeża), Zamek Książąt Pomorskich (mieszczą się niedaleko od siebie), a także Jasne Błonia i Teatr Letni. Jest tam naprawdę przyjemnie i ładnie, piękny park, jezioro, amfiteatr- można odpocząć. Warto o bodajze 21:30 przejść się przed budynek Pleciugi, gdzie odbywają się fajne 'pokazy' świetlne fontann do muzyki, przynajmniej w maju tak było. Ostatnio otwarto Filmarmonię w nowym budynku, prawdziwie nowoczesnym- nie byłam w środku, ale podobno robi wrażenie. Co do galerii handlowych mamy dwie największe- Kaskadę i Galaxy, w tym ostatnim jest Multikino, możesz sobie coś obejrzeć ciekawego. Dobrej kawy z fajnymi widokami napijesz się w Cafe22 w budynku obok Galaxy (PŻM) na 22 piętrze- z cudownym widokiem na miasto :) poczułam się jak przewodnik!
UsuńA, zapomniałam, warto też wybrać się na spacer bulwarami wzdłuz Odry, a także przejechać rowerem miejskim, choć na ten chyba trzeba wyrobić sobie kartę, więc możliwe, że niekoniecznie się opłaci, jeśli jesteś chwilowo :)
Usuńdziekuje . a jakie kluby polecasz?
UsuńZ klubów w sumie hmm... Dawno nie byłam nigdzie, ale chyba City Hall, Lulu, Hormon i Rocker nadal trzymają poziom :) słyszałam, że Peron 5 jest całkiem ok, ale nie byłam, a jak lubisz disco polo to Disco Fama :)
UsuńPrzydatny post! Skorzystam jak bardziej będę zwracać uwagę i znać się na tym...na żywności :)
OdpowiedzUsuńE427b Mono i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem mlekowym czyli syntetyczne emulgatory i stabilizatory. Należy do grupy E uważanych za nie szkodliwe
OdpowiedzUsuńDzięki za info. Dodaję! :)
UsuńNiema problemu.Podałem z ksiązki http://ecsmedia.pl/c/czy-wiesz-co-jesz-b-iext3653037.jpg
UsuńPrzydatne :) ja bardzo patrzę na to co kupuje i co jest w skladach :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.kefashionsisters.blogspot.com/
jak się czasami zastanawiam co jem to jestem przerażona, bo więcej jest Eileś niż pozostałych skłądników..
OdpowiedzUsuńale jakbym miałą cały czas na to patrzeć to nic bym nie jadła ;p
O, świetny wpis. Trzeba zapamiętać że najlepiej robić samemu sobie jedzenie bo wiemy co tam jest :)
OdpowiedzUsuńPrzydatny post. W niektórych produktach jest naprawdę sama chemia, ale teraz ciężko już znaleźć coś bez chemii. Niestety.
OdpowiedzUsuńPytałaś się u mnie na blogu gdzie mieszkam. Mieszkam w Goleniowie.
UsuńPamiętam,że jakiś czas temu miałam manię na temat dodatków do żywności. Czytałam, czytałam, a potem większości nie chciałam jeść;p Od tego czasu m.in nie piję gazowanych napoi, nie jem parówek itd.;p
OdpowiedzUsuńjej, bardzo przydatny post ;) ja też wszędzie słyszę że im więcej E tym większe prawdopodobieństwo że za parę lat będę świecić w nocy.. ;) dzięki Tobie będę już wiedziała co mówić tym, co myślą inaczej! :D
OdpowiedzUsuńNależy czytać, co znajduje się w produktach. Osobiście jestem fanką zdrowej żywności :)
OdpowiedzUsuńPrzydatne informacje, nie wiedziałam o niektórych rzeczach... Szok.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo przydatny post na pewno kiedyś mi się przyda. Uważam że każdy człowiek jak coś kupuje powinien wiedzieć co się w danym produkcie znajduje ;)
OdpowiedzUsuńhttp://wiecznieszczesliwa.blogspot.com/
Temat rzeka, ale na pewno warto o tym rozmawiać/pisać. Cieszę się, że mogłam dowiedzieć się od Ciebie takich przydatnych rzeczy.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
bardzo lubie te twoje posty :)
OdpowiedzUsuńja staram ie patrzeć na skład, ale nie zawsze bo czasem czas i głód bierze górę ;)
aczkolwiek jeśli chodzi chleb to piecze mama a drożdżówki to z zaufanej piekarni ;))
ja mam w szkole przedmiot o żywieniu i tam poruszamy takie tematy:)
OdpowiedzUsuńJa czasami wolę nie patrzeć na skład bo bym chyba wg nie jadła :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post! bardzo ciekawie napisany :D ja zobaczyłem zdjęcie składu tej bułki to mnie zatkało! pierwszy raz widziałem takie hieroglify na opakowaniu jedzenia! nieźle się nawymyślali :D
OdpowiedzUsuńwww.prusakfashion.blogspot.com
ostatecznie większość produktów robi się ze świństw, mam na myśli całą masę sztucznych barwników i innych chemicznych substancji, których nazwy pewnie nie byłabym w stanie wymówić. tak naprawdę wielu rzeczy nie piszę się też na opakowaniach. w zasadzie chyba kupując jedzenie nigdy nie możemy być pewni tego co jemy. wszyscy zakładajmy ogródki i hodowle ;d
OdpowiedzUsuńŁaaaa, taka bułeczka, a tyle w niej... wszystkiego! Rzadko kiedy czytam składy produktów, albo jestem taką ignorantką, albo po prostu nie chcę na tym punkcie zwariować. Ew. obie opcje poprawne. Prawie wszystko niszczy, prawie wszystko zabija. Nie mam świra na punkcie zdrowej żywności, nie ładuję w siebie też co popadnie. Każdy kiedyś umrze, więc dlaczego miałabym sobie odmówić ukochanego Mc Royala?
OdpowiedzUsuńMoże dlatego że to samo gówno,zawartość mięsa w tym czymś jest znikoma.Znacznie smaczniejszy i zdrowszy można sobie samemu zrobić.
UsuńNigdy się jakoś tym nie interesowałam, chociaż tak większość produktów ma za dużo sztucznych dodatków itp. :<
OdpowiedzUsuńMASAKRA Z TYMI DODATKAMI, ŚWIETNY WPIS
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ola z Fashiondoll.pl
♥
ja staram się patrzeć na tył opakowania produktu i co tam on zawiera, ostatnio moja mamuśka kupiła ser żółty z samymi E: konserwantami, zagęstnikami, barwnikami itp serem to nawet nie smakowało
OdpowiedzUsuńWg mnie skład powinni pisać, ale nie powinni robić takiego szajsu. Ja od kiedy zaczęłam czytać skład produktów na opakowaniu zmieniłam żywienie o 200% i przekonałam się, że zdrowiej byłoby zjeść foliową torbę, niż większość tego, co nam serwują w sklepach.
OdpowiedzUsuńRozpisałaś się nieźle ale zwróciłaś uwagę na ważną rzecz - nie każde E jest niebezpieczne - dlatego trzeba dobrze znać te skróty, żeby rozszyfrować skład. W końcu witaminy też oznaczane są przez "E".
OdpowiedzUsuńdobry wpis :) przydatny
OdpowiedzUsuńhttp://nikoladrozdzi.blogspot.com/
dziekuje. a jakie kluby polecasz?
OdpowiedzUsuńGdyby tak patrzeć na skład każdej rzeczy to chyba byśmy nic nie jedli :P
OdpowiedzUsuńWłasnie o to chodzi że nie.Trzeba czytać i wybierać te lepsze produkty które nie zawierają dodatkowych śmieci,a są taki i to sporo i w korzystnych cenach.
UsuńO coś nowego, nie powiem przydatne :)
OdpowiedzUsuńBardzo przydatny post ;))
OdpowiedzUsuńmój blog KOKURS Z NIESPODZIANKA coomedyyyy
Nie pozostaje nic innego tylko hodować własne produkty:D
OdpowiedzUsuńSamo E tu i E tam brzmi jak problemy żołądkowe :D
OdpowiedzUsuńa może olej arganowy?
OdpowiedzUsuńFajny i bardzo mądry blog! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń