Ufff

Za mną bardzo pracowity weekend. Właściwie to BARDZO cieszę się na ten rozpoczynający się tydzień, bo jest to dawka wytchnienia i pewnego rodzaju urozmaicenie :) tym bardziej, że od środy mam rekolekcje (chociaż i tak muszę przyjechać do szkoły napisać kilka matur), ale będzie to tylko kilka godzin (może 3?) wyciętych z życiorysu :D 
W czwartek planujemy zrobić klasowe ognisko (pierwsze ognicho w tym roku, jupiiii), myślę, że będzie świetnie. Końcowoszkolna integracja, dokładnie taka, jak w pierwszej klasie. Minęło tyle czasu, tyle się zdarzyło, ale to jakby mgnienie, tak szybko zleciało. Wszyscy się zmienili. Muszę przegrać sobie wszystkie zdjęcia od ludzi z całych 3 lat, dopiero będzie radość przy oglądaniu :D im bliżej końca roku, tym większa świadomość, że coś się kończy. I chociaż nie ze wszystkimi było w porządku- wiadomo, w klasach są grupki i nie sposób jest przyjaźnić się z każdym- to cholernie będzie ciężko mi się z nimi rozstawać. 

Pogoda dziś jest piękna. 18 stopni, słońce, chociaż trochę chmurek... pewnie gdzieś po południu się wybiorę, bo szkoda tracić taki dzień :) jest 12:54, a ja już zdążyłam załatwić kilka ważnych spraw- szkołę (tylko 3 lekcje, a wpadło kilka fajnych ocenek plus 4 z biologii na koniec roku, yeeeah!), zawieźć strój z promocji i zrobić zdjęcia u fotografa do świadectwa ukończenia szkoły. Niedługo pouczę się słówek na angielski, trochę poczytam biologię i wieczór zamierzam mieć wolny :) 

Co do wczorajszego dnia w pracy- siedzenie w markecie w niedzielę do 20:00 nie jest dobrym pomysłem. Mniej więcej ok. 17:00 zaczęłam się "wyłączać", z nudów kroiłam owoce, do ludzi mówiłam jak automat i gdyby nie to, że całkowitym przypadkiem spotkałam Agusię, która postała ze mną przez jakąś godzinkę i dotrzymała mi towarzystwa, to pewnie bym wykitowała... :D koniec końców zwinęłam się już po 19:00, bo chciałam posiedzieć w domu z rodziną, która przyjechała do nas na 2 dni (dziś pojechali). Swoją drogą, kiedy się pracuje, o wiele bardziej docenia się kontakt z bliskimi. I tak, jak czasami potrafiłam bardzo zdenerwować mamę czy tatę, tak teraz szczególnie staram się być wobec nich naprawdę w porządku.
I stwierdziłam, że biologia będzie się za mną ciągnąć cały czas, bo nawet, jak wczoraj nie musiałam się jej uczyć, to robiłam cioci notatki na zaliczenie, które średnio umiała sobie ogarnąć. I nawet z chęcią to zrobiłam, bo wszystko (mam nadzieję) zaprocentuje mi na maturze.

I jeszcze mam dla Was coś ciekawego. Być może kojarzycie Karolinę Baszak- sympatyczną wokalistkę, która odnosi spore sukcesy w internecie, obdarzoną ślicznym głosem. Kto śledzi jej bloga wie, że wydała ostatnio pierwszy teledysk do piosenki "Break the habit". Według mnie jest warty obejrzenia, przyjemnie się słucha, bez zbędnych kombinacji, piosenka nie jest o niczym, jest prosta, ale treściwa. Czekałam na ten klip i nie zawiodłam się. Oto on:

 

I jak się podoba? :) 

Trzymajcie się i cieszcie ładną pogodą! :) 

CONVERSATION

4 komentarze:

  1. U mnie dzisiaj jest tragiczna pogoda. Leje, jest szaro, zimno... Nie mów o maturach, dziś mi się śniło że spóźniłam się na maturę z polskiego xD popłakałam się normalnie xD;D haha;D mój ulubiony przedmiot, to nie ma się co dziwić;D
    pozdrawiam!:D

    OdpowiedzUsuń
  2. ♥przepraszam, nie chciałam cie urazić♥

    OdpowiedzUsuń
  3. ta piosenka mi się bardzo podoba:))

    przypadkiem!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Byłoby mi bardzo miło, gdybyście wyrazili swoją opinię. A jeśli blog Wam się podoba, może dodacie do obserwowanych? :)
ZAPRASZAM RÓWNIEŻ NA FANPAGE

Back
to top