Cześć :) przez ostatnie kilka dni chyba ktoś naprawdę bardzo mocno chciał, żeby mój humor był zepsuty. Wczoraj to już w ogóle. Nie dość, że jestem przeziębiona, pojechałam do szkoły, aby napisać próbną maturę z polskiego, w której w połowie zabrała nas dyrektorka na jakiś "wielce ciekawy" wykład z okazji rekolekcji (zgarniała podobno wszystkich z korytarza :P). Wróciłam cała przemoczona i szczęśliwa, że się wreszcie położę, ale okazało się, że muszę jechać do miasta raz jeszcze, aby podpisać umowę w związku z pracą. Gdy dotarłyśmy z Asią, okazało się, że wystarczy, że tylko jedna z nas to podpisze, bo umowa zawarta jest na jedno konto bankowe i obie wypłaty będą wpływać na nie. Wychodzi więc, że jechać nie musiałam. Doliczając do tego długie czekanie na tramwaj, gdyż gdzieś prawdopodobnie zdarzył się wypadek co równa się opóźnieniom i wstrętną pogodę- żyć nie umierać :/
No, ale przynajmniej wpadłam do sklepu z koralikami i kupiłam materiały na kolczyki, które w najbliższym czasie Wam pokażę i z których niestety połamałam jeden hmm... płatek. No tak, nic z wczorajszego dnia mnie nie zdziwi.
Wieczorem poprawił się mój humor- to chyba ta świadomość możliwości wyspania (nie pojechałam dziś do szkoły w obawie o sytuacje podobne do dni wcześniejszego), więc wstałam dziś ok 9:00 :) no i wiedziałam, że nie zmarnowałam ani minuty z wczorajszego dnia na lenistwo- przerobiłam naprawdę dużo materiału z angielskiego.
A dziś? Od rana właściwie tylko nauka- do ok. 13 zrobiłam pracę pisemną z polskiego, czytanie ze zrozumieniem i kilka stron zadań z biologii. Teraz mam wolne, idę za moment pomóc przy obiedzie, a potem jakieś wstępne zakupy Świąteczne z mamą :)
Nie mam dla Was dziś nic właściwie odkrywczego, ponieważ pochłania mnie monotonia życia codziennego, co bardzo mi się nie podoba... po południu być może zajmę się rysowaniem komiksu, który zaczęłam rysować na początku 2009 roku i tak dotąd z przerwami go tworzę (chociaż przez brak czasu zaniedbałam moją pasję, jaką jest sztuka, niestety). Zamierzam to nadrobić w wakacje :)
(...)
Dziś w czasie zakupów świątecznych w Realu znalazłam coś naprawdę baaardzo ciekawego. No, przynajmniej dla mnie. Nie wspominałam chyba nigdy o tym, że jestem maniaczką kalendarzy. Można powiedzieć, że je kolekcjonuję, na każdy rok mam przynajmniej jeden kalendarz, w którym organizuję sobie czas :D i to nic, że potem nie wiem, co zrobić z resztą. Ładnie wyglądają na półce :D I nawet nie sam fakt kupienia ich jest niespodziewany, co cena... widocznie stwierdzili, że zalegają na magazynie, a w kwietniu nikt ich nie kupi, więc wystawili je po... 50 gr! Kupiłam 2, jeden oddałam siostrze. Wyglądają tak:
Bardzo czuję Święta, a Wy? :)
I jak? Świetna sprawa :D mam też kalendarzyk do odrywania taki, mały, z przepisami na każdy dzień... na pewno coś z tego wypróbuję. Łapcie okazję ludzie, jeśli widzicie coś po ogromnej obniżce, jeśli ma Wam sprawić radość :)
Też się uczę do matury:)
OdpowiedzUsuńja nie czuję świąt w tym roku. :c Na Boże Narodzenie też nie czułam tej atmosfery. Były, bo były, ale .. denne. :(
OdpowiedzUsuń